23 lipca 2018

Próbuję być silna. Muszę być silna. Tyle wokół negatywnych uczuć, czas jest ostatnio przesycony, zbyt emocjonalny. W negatywnych kolorach, niestety. Mój kot, Huberto, zaczął chorować 10 dni temu. Zaczęło się niewinnie, problemy z pęcherzem. W piątek, trzy dni temu, dostał ostatnią serię zastrzyków. Miało być lepiej i przez chwilę było. Mimo, że nie jadł karmy weterynaryjnej i nie chciał korzystać z kuwety, potrafił się bawić, mruczeć, lecz trwało to zaledwie jeden dzień... W sobotę przychodziło najgorsze, nie mógł już ustać na nogach, zaczął żałośnie miauczeć, a te jęki podobne były do płaczu. Widać, że kot się męczy. W niedzielę byłam z nim u weterynarza, który po kilku godzinach (kroplówki, inkubatory, zastrzyki) stwierdził, że nie wie co się dzieje ze zwierzęciem, "to jest kot zagadka", powiedział. "Kot zagadka"... Zabrakło mi słów. Weterynarz powinien wiedzieć, powinien pomóc. Musi pomóc...
Dziś Huberto był u swojego weterynarza, ten zaproponował operację, ale kot jest zbyt słaby, w obecnym stanie mógłby się nie wybudzić. Lekarze są zaniepokojeni, dziwi ich stan Huberta i są złej myśli. Nie mogę tak myśleć. Nie mogę dopuszczać do siebie myśli, że coś złego mogłoby go spotkać. Cholera, to tak, jakby jego organizm powoli przestawał funkcjonować. Jednego dnia zdrowy, uparty kocurek, drugiego zaś  - nie chodzi, ciężko oddycha, nie korzysta z kuwety, temperatura spada, nie je, nie miauczy a płacze. Nie wiem jak mu pomóc. Naprawdę nie wiem, jestem całkowicie bezradna. Huberto, jesteś przecież upartym kotkiem, jestem przy Tobie, dasz radę, mówię do niego gdy zaczyna znów płakać. Zobaczysz, niedługo będziesz biegał po mieszkaniu, łapał muchy na balkonie, mruczał na kocyku. Niebawem wyzdrowiejesz, nie pozwolę, by coś Ci się stało. Jeszcze zaskoczysz weterynarzy, jeszcze powkurzasz nas koncertem miauczenia po nocach, a wieczorem pomruczysz na poduszce.
Będąc z nim w niedzielę u weterynarza ugryzł mnie w palec. Dość mocno, zamiast opuszka mam bańkę plus stan zapalny do kości w gratisie. Ale szczerze? Niech mnie gryzie, drapie, denerwuje, cokolwiek byle by wyzdrowiał. Mój futrzany przyjaciel...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz