26 września 2020

 Przeraża mnie brak weny, brak mnie. Nie potrafię już pisać lub przynajmniej tak mi się wydaje, w każdym razie to paraliżujące uczucie, włączyć notatnik i patrzeć się w puste, białe pole. Edytowałam dziś rano szablon na blogu, sama nie wiem po co. Chyba wciąż się łudzę, że słowa zaczną płynąć. 

Zatraciłam się, taka jest prawda. Niegdyś twierdziłam, że nie lubię hipokrytów, ludzi, którzy dużo mówią, a nic nie robią. A sama się taka stałam, świadomie pozwoliłam na to. Co się ze mną stało? Już nie czytam, nie rysuję. Nie odkrywam nowej muzyki, a kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez ulubionych lub ledwo poznanych dźwięków. Nie odwiedzam moich lasów. Nie dbam o siebie. 

To nie jest życie, to nawet nie jest funkcjonowanie. By coś mogło funkcjonować, musi choć na pozór działać. U mnie nic nie działa. To jedynie egzystencja. Pozwoliłam się przytłoczyć problemom. Tak, są obecne z każdej strony i z każdego zakamarka mojego życia, ale dlaczego mam przez to rezygnować ze wszystkiego, rezygnować z siebie? Wciąż się nad tym zastanawiam a i tak pozwoliłam na to, by pochłonęła mnie nijaka szarość. Wstaję, idę do pracy, idę spać. W dzień wolny siedzę tylko na sofie z laptopem zabijając czas, kiedy w myślach najchętniej bym się z tym czasem zaprzyjaźniła. Martwię się o siebie i o rodzinę. Marzę o tym by zacząć żyć, jednak nie wiem jak się za to zabrać. Nie wiem co zrobić. Nie wiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz